
Większość dorosłego życia spędziłem w Azji. Po raz pierwszy wybrałem się tam jako pryszczaty osiemnastolatek z brzydkimi dredami. Za pieniądze zarobione na zmywaku w Anglii, kupiłem bilet w jedną stronę na kolej transsyberyjską. W ten sposób przejechałem przez całą Rosję, Mongolię, aż do Chin. Wyprawa ta miała dla mnie przełomowe znaczenie z kilku względów.
Po pierwsze, zrozumiałem, że kocham podróże i będę na nie potrzebował pieniędzy. Dzięki temu zacząłem poważniej myśleć o biznesie i o zarabianiu. Po drugie, w Mongolii złapałem wszy i musiałem obciąć dredy. Dzięki temu zmieniłem wygląd i zaczęto trochę poważniej myśleć o mnie. Po trzecie, w trakcie tej wyprawy, zrobiłem z siebie idiotę i zaliczyłem swoją pierwszą epicką porażkę. Próbując zdobyć, bez żadnego przygotowania, najwyższy szczyt Ałataju zgubiłem drogę i dumnie wspiąłem się na nie tę górę, co trzeba.
Dzięki temu nabrałem dystansu do siebie oraz zdrowego podejścia do planowania i własnych niepowodzeń.
Najważniejszą konsekwencją tej wyprawy było jednak podjęcie pracy reportera Polskiego Radia, co trwale wpłynęło na moje dalsze życie. Przez kolejne lata zjechałem Azję wzdłuż i wszerz, od Afganistanu po Filipiny, pracując jako dziennikarz i przewodnik. Doświadczenia z tego okresu opisałem w książce “Świty o Zmierzchu”, opublikowanej w 2006 roku przez Wydawnictwo Foka. Nie była to książka wybitna, ale niektórym się podobała. Za serce mógł ująć życzliwego czytelnika entuzjazm dwudziestolatka, który myślał, że zrozumiał świat na tyle, aby móc tłumaczyć go innym. Książka nie przyniosła mi pieniędzy i sławy, ale pomogła uwierzyć, że wszystko jest możliwe.


W 2010 roku ostatecznie pożegnałem się z Polską i zamieszkałem na Bali, która do dziś jest moim domem i miejscem pracy. Gdyby wierzyć influenserom i obrazkom z Instagrama, można by pomyśleć, że moje życie stało się bajkową sielanką w tropikalnym raju. Mieszkam w końcu na Bali, legendarnej Wyspie Bogów, gdzie życie jest proste, a problemy rozwiązują się same. Na szczęście, gdy przeprowadzałem się do Indonezji, Instagram jeszcze nie istniał, a o influenserach niewiele kto słyszał. Decyzję o zamieszkaniu na Bali podjąłem na podstawie własnych doświadczeń i wcale niełatwej miłości do wyspy. Myślę, że tylko dlatego mój pomysł na balijskie życie w ogóle miał szansę powodzenia. Gdybym przyjechał na Bali z głową wypchaną bzdurami o raju na ziemi, tuleniu się do drzew i fałszywymi wyobrażeniami, pewnie szybko bym się poddał, a moja historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.
W ciągu piętnastu lat życia i prowadzenia biznesu na Bali, udało mi się popełnić chyba wszystkie błędy, jakie obcokrajowiec może zrobić w nowym, odmiennym kulturowo kraju. Za każdym razem, gdy wydawało mi się, że wiem już wszystko i jestem u siebie, Bali udowadniała mi, że tak nie jest. Podejmowałem kiepskie decyzje, bywałem naiwny, dawałem się naciągnąć, rzucałem się z motyką na słońce, otwierałem i zamykałem kolejne biznesy. Trudno wymienić wszystkie rzeczy, którymi zajmowałem się przez te lata. Działałem m.in. w turystyce, handlu międzynarodowym, organizacji eventów, produkcji filmowo-telewizyjnych, nieruchomościach i deweloperce. Chciałem zbudować imperium lodziarskie na Bali, studio filmowe oraz rurociągi na Flores. Próbowałem sprzedawać technologie związane z energią odnawialną, gospodarką odpadami, eksportować surowce naturalne, a nawet angażowałem się w międzyrządowe projekty i negocjacje. Bywały momenty gdy zastanawiałem się co ja tu właściwie robię i czy to wszystko dzieje się naprawdę. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że zaprzyjaźnię się z balijskim królem, będę pił wódkę z synem prezydenta lub sprawdzał do ilu walizek zmieści się milion Euro wypłacony w gotówce w indonezyjskich rupiach. Jak można się domyślać, większość z tych projektów spełzła na niczym i wiele pomysłów można było dopisać do listy niepowodzeń i mrzonek. Być może jednak bogowie naprawdę cenią sobie głupich i odważnych, bo jakimś cudem nie skończyłem ostatecznie jako bankrut w dziurawych skarpetach lub bogaty denat w betonowych butach na dnie oceanu.


Kilka rzeczy jednak się udało. Założona ponad dekadę temu firma turystyczna, Far Horizon, nadal działa i obsłużyła do tej pory tysiące klientów, w tym wielu celebrytów i ludzi z pierwszych stron gazet. Przeprowadziłem w tym czasie ponad trzydzieści wypraw ekspedycyjnych i badawczych w Nowej Gwinei, łącznie spędzając blisko rok w dżungli wśród plemienia Korowajów, legendarnych Ludzi Drzew. Jako jedna z niewielu osób na świecie miałem przywilej i możliwość obserwowania, a nawet zaprzyjaźnienia się z ludźmi żyjącymi w totalnym odosobnieniu od cywilizacji. W 2019 roku, z grupą przyjaciół, zrobiliśmy o nich film dokumentalny, który został nagrodzony złotem na festiwalach w Cannes, Barcelonie i Hamburgu. Nasza firma produkcyjna współtworzyła największe produkcje telewizyjne realizowane na Bali – m.in. “Agent” i “Hotel Paradise.” Kolejna firma, New Life Bali, z powodzeniem realizuje wielkobudżetowe projekty deweloperskie, w tym kilkadziesiąt willi na Bali oraz ambitne projekty hotelowe na innych wyspach. W ramach realizacji rządowych zamówień budujemy tysiące kilometrów infrastruktury irygacyjnej na Jawie, a nawet angażujemy się w projekt budowy nowej, indonezyjskiej stolicy na Kalimantanie.
Moim największym sukcesem na Bali jest jednak założenie rodziny, zbudowanie domu i stworzenie szczęśliwego, pełnego przygód życia o którym zawsze marzyłem.